Sobota, 5 grudnia. Dzień dla kursantów Sergiusza, Franka, Marka i Tomka a także prezesa Michała SQ9ZAY, Andrzeja SQ9MUP oraz Alka SQ9AOG rozpoczyna się bardzo wcześnie, gdyż pociąg mamy o 5 rano z minutami. Wszyscy stawiamy się punktualnie na Dworcu Głównym w Krakowie by się udać do stolicy na egzamin na świadectwo operatora urządzeń radiowych. Kursanci podekscytowani jak to będzie, czy się uda, czy pytania podejdą… Ruszyliśmy zgodnie z planem, rozmawiamy, opowiadamy o dawnych czasach jak to się pociągiem jeździło, niektórzy jeszcze powtarzali sobie materiał… ogólnie nastroje wyśmienite.
Po pewnym czasie pociąg się zatrzymał. Myślimy – pewnie nadśpieszony, czas gubi. Patrzymy na aprs.fi, jesteśmy w Opocznie, do Warszawy jeszcze kawałek. Stoimy i stoimy, na polu już świta a my w dalszym ciągu nie ruszamy. Zaniepokojeni sytuacją wyciągamy radia (wszak krótkofalowiec bez radia, to jak żołnierz bez karabinu) i szukamy odpowiedniej częstotliwości. Po chwili jednak z głośnika w przedziale odzywa się głos kierownika pociągu, który informuje wszystkich o wypadku kolejowym pociągu przed nami, ma się zebrać komisja, nie wiadomo ile to potrwa…
Mijają kolejne minuty, a my nadal stoimy. Dojeżdżając planowo mielibyśmy godzinę czasu na stawienie się w UKE przy Kasprzaka, ale z każdą minutą nasze szanse na dotarcie na czas się zmniejszają. Marek, strażak ochotnik nie może usiedzieć na miejscu i wybiega z przedziału na rekonesans. Na polu już jasno, mija godzina a informacji czy i kiedy ruszymy nadal brak. Znów radia w ruch. Panuje ogólnopojęty chaos, nikt nic nie wie, nikt o niczym nie może zdecydować… Najpierw informacja, że będziemy przesadzeni do innego pociągu, potem zmiana decyzji że jednak nie, że będziemy cofani… a czas leci i nasze szanse maleją. Marek biega od maszynisty do kierownika i spowrotem, próbując uzyskać jakieś informacje. Pasażerowie grożą, że wyjdą na tory i zatrzymają sobie Pendolino, które to przejeżdżały sobie jeden po drugim po torze obok dzięki rozjazdowi, znajdującemu się kilkaset metrów za nami. Pojawiają się funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei i próbują nie dopuścić do tragedii…
Mamy wrażenie, że śnimy, a sytuacja wydaje się być tak absurdalna, że aż nieprawdopodobna.
Michał SQ9ZAY wykonuje telefon do UKE, z pytaniem jak długo i czy w ogóle komisja może zaczekać. Pada odpowiedź, że jak nie dotrzemy do 9:45 to niestety z egzaminu nici… Patrząc na zegarek zdajemy sobie sprawę, że sprawa jest już praktycznie przegrana, że nie zdążymy… Zawód na twarzach dzieciaków, ale siła wyższa. Tylko Marek wciąż walczy.
Ruszamy dopiero około 9:15 czyli po ok. 3 godzinach stania w polach przed Opocznem, do Warszawy docieramy na 10:45 czyli godzinę po czasie „ostatniej szansy”. Pozostało nam tylko ostemplować bilety, pobrać druki reklamacyjne i czekać na pociąg powrotny, Pendolino, na które mieliśmy wcześniej kupione bilety.
Po załatwieniu formalności pozostały nam 3 godziny, więc wybraliśmy się na spacer na Stare Miasto z międzylądowaniem w KFC.
Jedyną atrakcją, która nas spotkała w Warszawie to przejazd mikołajów na motocyklach Nowym Światem. Wyglądało to bardzo efektownie i pozwoliło niektórym choć na chwilę zapomnieć o porażce dnia.
Na Centralny dotarliśmy metrem kilkadziesiąt minut przed wyjazdem, mając nadzieję, że limit przygód i przykrych niespodzianek w tym dniu się wyczerpał.
Szczęśliwie i nomen omen 7 minut przed planowanym czasem dotarliśmy do Krakowa.
Dwa dni później, w poniedziałek, Michał SQ9ZAY wykonał telefon do UKE przedstawiając zaistniałą sytuację i prosząc o warunkowe przepisanie grupy zdających na sesję w Siemianowicach Śląskich za pięć dni. Inspektorzy wykazali się zrozumieniem sytuacji i po przesłaniu oficjalnego maila przychylili się do prośby.
Dziękujemy wszystkim, którzy sprawili, że nasza historia zakończyła się szczęśliwie.
Michał Matusik SQ9ZAY
Prezes Niepołomickiego Klubu Krótkofalowców