Minus dwanaście na osi. Wyruszamy. To kolejny bardzo mroźny dzień, strumyki w lesie powinny być dobrze zamarznięte a nie ma nic przyjemniejszego od wędrówki po tafli lodu, chociaż coraz rzadziej można to robić. Docieramy do Rudna i przekonujemy się, że lodu jest niewiele! Po tylu dniach ostrego mrozu? Jak to możliwe? Maszerujemy obok strumyka aż do następnej przecinki. Skręcamy w lewo na kolejny strumyk. Tym razem gruba warstwa lodu, mój harmoniczny zalicza glebę. Trzeba uważać bo w plecaku mam radio z GPS-em, posuwamy się więc ruchem łyżwiarza. Krótki odpoczynek na ambonie, kawałek czekolady i gorąca herbata posłodzona miodem. Przez radio wołam Michała. Potwierdza, że jesteśmy widoczni na komputerowej mapie APRS (https://aprs.fi/?). Tą część Puszczy Niepołomickiej nasłuchuje odbiornik na wież widokowej w Dąbrowie. Bardziej na wschód jest już gorzej, tam nie mamy przekaźników. To będzie zadanie na ten rok. Ruszamy dalej korytem zamarzniętego strumyka. Za zakrętem czeka niespodzianka – olbrzymia tama zrobiona przez bobry. Dalej następna, i kolejne. Niewiarygodnie pracowici inżynierowie. Nagle dziki, pięć sztuk, próbujemy podejść aby zrobić lepsze zdjęcia ale szybko znikają pomiędzy krzakami. Może następnym razem.